8 lipca

8 lipca, 1900

Rodin ukazuje rozkosz, panią życia, w jej całej odwiecznej i płodnej wspaniałości... Gustave Moreau szuka jedynie małych objawów zepsucia i znajduje tylko głupotę... Rodin pozostaje zawsze w granicach natury, harmonii naturalnej, harmonii form ruchu i światła. Gustave Moreau, ślepy i głuchy, zamknięty w pracowni, liże i wylizuje sztuczne układy form... fałszuje, podfałszowuje, dofałszowuje... Zniekształca skały Moneta, aby z nich robić tła architektoniczne lub sale pałacowe... bierze stąd, bierze stamtąd, zewsząd skąd można czerpać tylko nie z natury i życia, bowiem na to, aby zamknąć w uścisku jego surowe kobiety, trzeba silniejszych ramion niż jego własne, trzeba miłości... Łączy więc Bouguereau z Monticellim, Cabanela z Burne-Jones'em, Boutsa i Herkomera... U Rodina wszystko jest szlachetne, wszystko grzmi, wszystko woła, wszystko się unosi... U Gustawa Moreau wszystko jest martwe, bo wszystko jest sztuczne. Pierwszy dosięga szczytów czystej sztuki... Drugi pozostaje u dołu, zagrzebany w tradycji, bezsilny. Bowiem siła i piękno to nie stosy drogich kamieni, kałuże krwi i podkrążone oczy w drewnianych twarzach onanicznych dziewic...

Octave Mirbeau

 

 

Hela jest już w Warszawie. Jutro przyjedzie z rodzicami do nas, a później ja z nimi jadę do Warszawy. Będą tam tydzień i ja też prawdopodobnie.

Zofia Nałkowska