4 listopada
4 listopada, 1912
Po prostu brak czasu nie pozwala mi na konfidencje. Jedynie na rysunkach w czasie pauz gadam dużo z Massier, Picasso i jeszcze kilkoma Francuzami lub Urugwajczykiem, albo gram z domino z Japończykiem. Massier jest bardzo a bardzo grzeczny, bo nagadałem mu komplementów, ale najsympatyczniejszy jest Picasso. Dziwnie się zdarzyło. Kiedyś poznałem się w kawiarni z bardzo miłym muzykiem Rogowskim, który mi pokazał z daleka Picassa, jako najciekawszego człowieka, jakiego zna, i opowiedział mi jego historię nadzwyczajną. W parę dni potem poznałem go na rysunkach. Ma ciekawe poglądy na sztukę. Dzisiaj zjeździł mój rysunek na pysk, ale nie było to przykre, bo płynęło po prostu z różnicy poglądów, a było szczere i bezpośrednie. Zresztą on sam rysuje według mnie haniebnie. Szuka tylko siły - tej, której ja mam zanadto - i robi z drobniutkich kokotek potworne giganty. Rozumiesz teraz, dlaczego nie uznaje moich rysunków, które czasem są lizane, bo chodzi mi o to, żeby nauczyć się cieniowania. Zresztą jestem teraz w fazie tak przejściowej, uczę się tyle każdego dnia, że á vrai dire, nic o mnie w tej chwili powiedzieć nie można. Moje dawne prace są już zanadto poza mną, żeby mi wystarczyły.
Leon Chwistek