27 sierpnia
27 sierpnia, 1962
Szczyt bynajmniej nie przypominał wierzchołków Makalu czy Jannu, które oglądałem na licznych fotografiach. Rozległy, w całości pokryty śniegiem, różnił się znacznie od „niezdobytych” szczytów, o których dawniej naiwnie marzyłem. Ale nie myślałem teraz o tym, jak nie myślałem, że zdobyłem nie tknięty nogą ludzką szczyt, wspaniały siedmiotysięcznik. Po osiągnięciu wierzchołka dominowało we mnie tylko jedno odczucie: nie trzeba będzie mozolnie stawiać nóg, gwałtownie łapać oddechu; zacznie się droga w dół, która doprowadzi wreszcie do zacisznych namiotów niższych obozów, gdzie będzie można swobodnie oddychać, dobrze spać i jeść z apetytem.
Antoni Gąsiorowski